Męskość w kinie często przedstawiana bywa w sposób przerysowany – pełna spiętych szczęk, heroicznych poświęceń i patetycznych deklaracji. Tymczasem prawdziwa męskość nie zawsze krzyczy z ekranu; bywa cicha, złożona, niejednoznaczna. W tym zestawieniu przyglądamy się filmom, które podejmują temat męskości bez popadania w banał i przesadę. Produkcjom, które nie epatują stereotypami, lecz z empatią, refleksją – a czasem humorem – pokazują, co to znaczy być mężczyzną w dzisiejszym świecie.
Spis treści:
ToggleStowarzyszenie Umarłych Poetów to film, który z powodzeniem rozbraja mit męskości jako nieczułej i zdystansowanej. W świecie rygoru i akademickich oczekiwań elitarnej szkoły dla chłopców, pojawia się postać nauczyciela – Johna Keatinga (granego przez Robina Williamsa) – który zamiast karności proponuje empatię, zamiast posłuszeństwa – myślenie. Jego lekcje literatury stają się czymś więcej niż szkolnym obowiązkiem. Stają się szansą na wewnętrzną wolność.
Keating, choć sam nie mówi o „byciu mężczyzną”, staje się dla nich wzorem: człowieka, który nie boi się być inny, który uczy, że siła może iść w parze z łagodnością, a autorytet z czułością.
Film opowiada o dorastaniu, które nie polega na zdobywaniu dominacji, ale na odnalezieniu własnego głosu – i cenie, jaką czasem trzeba za to zapłacić. Stowarzyszenie Umarłych Poetów nie moralizuje, nie patetyzuje – zostawia widza z ciszą i pytaniem: czy odwaga to zawsze krzyk, czy może czasem szept sprzeciwu?
Pół na pół to film, który opowiada o chorobie, ale nie robi z niej scenicznego dramatu. Zamiast tego dostajemy opowieść o mężczyźnie w połowie drogi – nie tylko między zdrowiem a chorobą, ale też między chłopięcością a dorosłością. Adam (Joseph Gordon-Levitt), porządny, spokojny dwudziestokilkulatek, słyszy diagnozę: nowotwór kręgosłupa. Reakcja? Nie ma tu ani łez w slow-motion, ani dramatycznych przemów. Jest konsternacja, suchy żart, niezręczna rozmowa z matką. Czyli – życie.
To właśnie ta zwyczajność, podszyta czarnym humorem i lekkim absurdem, pozwala Pół na pół mówić o męskości w sposób wiarygodny i odświeżający. Adam nie jest ani walczącym bohaterem, ani bezbronną ofiarą. Przez większość filmu po prostu próbuje zrozumieć, co mu się właśnie przydarza – a towarzyszy mu w tym najlepszy przyjaciel Kyle (Seth Rogen), którego beztroska maska skrywa autentyczną troskę.
W tle pojawiają się kobiety, przedstawione jako osoby z własnymi ograniczeniami, emocjami, i nie zawsze gotowe na cudze cierpienie. Relacja z młodą terapeutką (Anna Kendrick) nie jest love story z filmowym happy endem, ale raczej subtelnym przypomnieniem, że czasem największym gestem bliskości jest bycie obok.
W Moim pięknym synu nie chodzi o spektakularne upadki ani o wzruszające powroty na właściwą drogę. Ten film nie daje ulgi. Zamiast tego pokazuje coś znacznie trudniejszego: stopniowe łamanie zaufania, wyniszczającą nadzieję i uczucia, których żadne „wszystko będzie dobrze” nie jest w stanie unieść.
David (Steve Carell) to ojciec, który robi wszystko, co może – i nic nie wystarcza. Jego syn, Nic (Timothée Chalamet), jest uzależniony od metamfetaminy. Był wrażliwy, bystry, kochał literaturę, surfing i rysowanie. Teraz potrafi zniknąć na kilka dni i wrócić tylko po to, by znów zawieść. Film pokazuje ten proces nie linearnie, lecz jak emocjonalną spiralę – nawracające próby pomocy, przeplatające się z nawrotami, nadzieją, rozczarowaniem i coraz bardziej bolesną świadomością, że miłość nie zawsze wystarczy.
Męskość w Moim pięknym synu nie ma nic wspólnego z kontrolą czy siłą. Wręcz przeciwnie – to historia o bezradności, która nie odbiera głębi uczuciom. Ojciec nie potrafi uratować syna, ale nie przestaje próbować – i to właśnie w tej uporczywej obecności, nie w skuteczności, wyraża się jego siła.
To film, który pokazuje, jak bardzo współczesna męskość może być rozdarta między potrzebą działania a koniecznością akceptacji. I jak trudno kochać, kiedy nie da się pomóc, ale jeszcze trudniej przestać próbować.
Źródła: